DZIEN 41-44 28.02-03.03.2007
Agra od samego poczatku nie rokowala dobrze. Po wyjsciu a w zasadzie juz w pociagu riksiarze namawiali nas na przejazdzke riksza i hotel "kuzynki" z ktorego maja odpowiednia prowizje, sa naprawde meczacy. Przebilismy sie do punktu sprzedarzy "biletow" na riksze, taki system przedplat, i pojechalismy do hotelu ktory na szczescie okazal sie przyjemny i niezbyt drogi. Jeszcze tego samego dnia wybralismy sie do fortu oddalonego o pietnascie minut piechota od naszego hotelu. Spaceru tego nie mozna nazwac przyjemnym. Przez cala droge riksiarze proponowali nam swoje uslugi (kto widzial turyste chodzacego piechota), oprocz tego musielismy przedzierac sie przez tlum ludzi, krow, motorow, rowerow, autobusow, samochodow i riksz, wszystko to przy akompaniamencie klaksonow, smieci i krowie placki nie ulatwialy zadania:).
Postanowlismy juz wiecej nie chodzic po Agrze na piechote.
Fort to olbrzymia budowla z czerwonego piaskowca (16 wiek). Jako ze Agra to dawna stolica imperium Mogulskiego, to architektura i rozmach fortu sa imponujace. Z murow mozna podziwiac oddalony o kilka kilometrow Taj Mahal, przesloniety w ten dzien tylko lekkim smogiem...
Kolejny dzien przeznaczylismy na indyjski klasyk - Taj Mahal. I znow dojechac tam mozna tylko riksza, po uprzednim dlugim targowaniu ceny. Potem podroz przez, nie bojmy sie tego, okropne miasto, ktore wyglada jak po jakiejs wojnie, ruiny i zgliszcza, resztki cywilizacji, to naprawde trzeba zobaczyc. Gdy w koncu dotarlismy pod mury budowli, przyszedl czas na odganianie "przewodnikow" sprzedawcow "biletow", "wpychaczy do kolejki". Kupilismy bilety, Hindusi 20 rupii my 750 !!! Okrutne zdzierstwo. Stanelismy w kolejkach, bo byly dwie, ta dla kobiet troszke krotsza, dla mezczyzn chyba kilometrowa!:). Artur po tym jak 7 z kolei pan za oplata proponowal wkrecenie bez kolejki, zaczal na nich krzyczec:), robiac lekka awanture zostal grzecznie zapytany prze 14 pana "Why you angry mister:)". Kaska przezyla swoje z pania przeszukujaca plecak ktora oswiadczyla ze sluchawki do iPoda to niebezpieczna narzedzie i koniecznie musza byz zdeponowane za niewielka opata:), Artur sprytnie je przemycil w kieszeni:)!! UFF jestesmy w srodku az sie nam nie chce tego ogladac.
TAj MAhal jest faktycznie piekny jak na grobowiec, kolor bialego marmuru zdaje sie zmieniac w zaleznosci od pory dnia. Wszedzie tlumy turystow ktre jednak gina przy ogromie tej budowli.
Mielismy nadzieje ze nastepnego dnia pojedziemy do Varanasi, ale nic w Agrze nie jest latwe, nie bylo juz miejsc w pociagu, wiec wpisano nas na liste oczekujacych ( podroze koleja i kupowanie biletow w Indiach to osobna zwariowana historia), po calym dniu czekania, sprawdzania, a w koncu wyjadzu na dworzec ( podroz noca przez Agre: smog, ogniska, bloto, tlumy ludzi i zwierzat, lepiej niz w mad maxie!) okazalo sie ze miejsca nie zwolnily sie i musimy czekac jeszcze jeden dzien, to nas "lekko" dobilo.
Aby nie zanudzic sie kompletnie (w Agrze nie ma nawet gdzie wyjsc na spacer) wybralismy sie do polozonego niedaleko Agry mauzoleum jedengo z muzulmanskich wladcow. I jakos choc ciezko przetrwalismy do wyjazdu.
Jak ktos nie musi widziec Taj Mahalu to niech lepiej omija to miejsce, my juz tam nie wrocimy.