DZIEN 74-78 3-7.04.07
Z Pokhary do Kathmandu, stolicy Nepalu pojechalismy turystycznym autobusem, ktory byl tylko pelny a nie przepelniony i mial standard PKSu. Droga byla kreta i wiodla caly czas nad przepascia, gdy do tego zobaczylismy plonaca ciezarowke w dole Artur nabral pewnych watpliwosci co do dalszej swojej egzystencji. Dojechalismy jednak calo i bez wiekszych przygod. W Kathmandu bardzo nam sie podobalo, ale smog i halas po kilku dniach dal sie nam we znaki. Thamel, czyli turystyczna dzielnica miasta oferuje wszystko czego turysta potrzebuje: rozsadne polozenie, sklepy, restauracje (jak sie pozniej okazalo wcale nie takie dobre), kafejki internetowe, tanie hotele i nocne zycie... :) Zwiedzilismy piekny Durbar Square (taki rynek) z palacem, swiatyniami, itp. Polazilismy duzo po samym miescie pelnym waskich uliczek, ludzi i straganow. Wybralismy sie tez na Patan, niegdys osobne krolestwo i misto, dzis dzielnica Kathmandu. Bylismy w Boudzie, zamieszkalej przez Tybetanczykow. Znajduje sie tam slynna Stupa (zabytek na liscie UNESCO). W ostatni dzien przespacerowalismy sie na pobliskie wzgorze, swiete zarowno dla Buddystow jak i Hindusow, wiaza sie z nim legendy dotyczace powstania miasta jak i calej Doliny Kathmandu. Byl to tez poczatek naszej choroby, ktora skonczyla sie dopiero w Indiach :).